Dziś o pewnej grze komputerowej, niesamowitej siostrze, metodzie szybkiego przerąbania sobie w Walentynki oraz o dzieciach w piaskownicy.
MŁODY I DIABLOW sumie z sentymentu wróciłem do gry. Bo jakieś tam spolszczenie po necie chodzi, to doinstalowałem do gry. Rzecz się dzieje na 12 poziomie (Dla niewtajemniczonych tam jest sporo lawy), a że akurat ukończyłem Hellfire, to dostałem książkę apokalipsy, którą przeczytałem, bo dla maga ten czar, to podstawa. Czar wygląda tak, że wchodzi się w tłum - rzuca się go 3 razy i nie ma takiego kozaka, który czarowi nie ulegnie. Czar na wrogu wygląda jak grzyb atomowy. Tyle tytułem wstępu.
Marcin patrzy z uwielbieniem na moje wyczyny. Żona mówi:
- Przestań grać w tą grę przy dziecku.
Mówię:
- No dobra, ale przecież zło niszczę.
Do żony przyszła koleżanka, bardzo wierząca i mi wykład strzeliła o tej grze, że do piekła pójdę itp... Na co stwierdził młody:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą