Większość głównych bohaterów animacji Disneya to ciapowate dupy wołowe, z którymi widzowi łatwo jest się utożsamić. Ale my tu nie o tym. Jakby się przyjrzeć czołowym postaciom z disnejowych produkcji to łatwo dojdziemy do wniosku, że większość z nich to w najlepszym wypadku półsieroty. Bohaterowie najczęściej nie mają matek. Mama jelonka Bambi kojfnęła na skutek spotkania z myśliwym, rodzice Tarzana też padli trupem, ojciec Simby również wyzionął ducha, a matula syrenki Ariel po złożeniu ikry popłynęła puszczać się z płaszczkami. Nie wspominamy już nawet o Kopciuszku, Śpiącej Królewnie, Piotrusiu Panu czy Pinokiu (wystruganym, a nie zrodzonym). Jeśli więc chcesz być bohaterem filmu Disneya, musisz sprawić, aby przynajmniej jedno z twoich rodziców wyzionęło ducha. Tak jest bardziej łzawo.
Arcyłotr powinien być skrojony według pewnego wzoru – najlepiej, aby straszył swoją chorobliwą chudością. Nie wiadomo, czy to kwestia dobrze dobranej diety, czy choroby układu pokarmowego. Jeśli jednak twórcy uznają, że tym razem wróg powinien być przy kości – możemy być pewni, że filmowcy przejdą ze skrajności w skrajność i czarny charakter będzie karykaturalnym, małym, pokracznym grubasem.
Musi być przecież odrażający i nie zapominajmy – potwornie zły. Dlatego oprócz swej odrażającej aparycji, co jakiś czas wybuchnie on opętańczym śmiechem, powodując, że najmłodsi widzowie skulą się w kłębek i zmoczą sobie garderobę.
Skoro mamy już okrutnego geniusza zła, to warto dobrać mu odpowiednie towarzystwo. Z jakiegoś powodu jego czołowymi przydupasami zawsze jest grupa (często para) pożałowania godnych przygłupów ślepo zapatrzonych w swojego szefa.
Bardzo często fabuła filmów Disneya kręci się wokół monarchistycznych rodów i intryg z nimi związanych. Zdradzeni następcy tronu, zamienieni w bestie książęta, źli bliźniaczy bracia obejmujący władzę i nade wszystko – wymuskane księżniczki. Tony rozmemłanych, mdłych jak letnia, nieposolona zupa, księżniczek. A każda z nich ma inny problem – jedna jest zblazowaną narkoleptyczką, kolejna dopuszcza się nierządu z watahą brodatych karłów, a jeszcze inna zamiast zgrabnego tyłka ma płetwę i generalnie to mocno zalatuje rybą.
Wiadomo – w końcu sprawiedliwości stanie się zadość i łotr dostanie za swoje. Jak można by pozbawić go życia? Po tych wszystkich niegodziwościach, które zrobił, może by tak urwać mu łeb i wypróżnić się do szyi? Albo pociąć żywcem na kawałki i nakarmić nimi sępy? Jest tyle zacnych metod ostatecznego ukarania czarnego charakteru... Niestety – Disney to nie „Mortal Kombat” i jedynym sensownym rozwiązaniem jest śmierć przez majestatyczne roztrzaskanie sobie łba o twardą glebę. Oczywiście, bez wnikania w szczegóły – łotr spada w otchłań i tyle go widziano.
https://www.youtube.com/watch?v=BFFhV_g7sOo
Uważni widzowie zauważyli, że w przeszłości wytwórnia Disneya nie tylko z uporem maniaka powtarzała utarte motywy, ale i dosłownie plagiatowała całe sceny wykorzystane wcześniej w poprzednich filmach (a czasem nawet i tych samych!).
Właściwie każdy schemat fabuły filmów Disneya można przedstawić za pomocą takiego wykresu.
Autorem tego wykresu jest Kurt Vonnegut - pisarz sci-fi, który w ten sposób zilustrował fabułę „Kopciuszka”. Jednak jako że Disney w wielu rzeczach lubi się powtarzać, trudno się dziwić, że i w kwestii budowania scenariusza jest podobnie.
Oto szybki przykład:
„Król Lew”
A – Simba, przyszły następca tronu, wdaje się w intrygę uknutą przez Skazę – swojego żądnego władzy wujka.
B – Mufasa ginie, a Simba obwinia siebie za tę tragedię. (Tu płaczemy)
C – Lwiątko poznaje parę kumpli. Hakuna Matata!
D – Skaza dalej knuje, lwy są w niebezpieczeństwie. Pojawiają się złe hieny. Masakra!
E – Skaza umiera. Simba tryumfuje. Jest dobrze.
Tu znajdziecie więcej przykładów. Właściwie to nie ma się co emocjonować - większość hollywoodzkich scenariuszy korzysta z kilku sprawdzonych "szablonów".
Nie zapominajmy jednak, że Disney to nie tylko syrenka Ariel i Kopciuszek. Z tej wytwórni wyszły też takie cuda, jak "Destino". To krótki film będący wynikiem współpracy Walta Disneya i samego Salvadora Dali. Produkcja trwała 8 miesięcy i została przerwana w 1946 roku. "Destino" został ukończony i zaprezentowany światu dopiero w 2003 roku.Dawno, dawno temu w odległej galaktyce... firma Walta Disneya za sumę przeszło 4 miliardów dolarów kupiła wytwórnię LucasFilm odpowiedzialną za serię „Gwiezdne Wojny”. Wielu fanów Hana Solo i kształtnych ud Księżniczki Lei zadeklarowało chęć zbrojnej rebelii przeciw disnejowskiemu imperium... Tymczasem na 2015 rok zapowiadana jest pierwsza część nowej serii. Zaczynamy się bać.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą