Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Po co Rosjanom dywany na ścianach?

296 389  
697   37  
Dzięki globalnej sieci zdaliśmy sobie sprawę, że najwyższy czas przestać uważać Japonię za najdziwniejszy kraj świata i przyjrzeć się co do zaoferowania w tej dziedzinie mają nasi wschodni bracia. A mają dużo. Zalewanie płatków śniadaniowych spirytusem, zapasy z niedźwiedziami czy jazda pod prąd wehikułami przypominającymi skrzyżowanie wołgi z hulajnogą to chyba tam codzienność.

Dotąd nie potrafiliśmy jednak zrozumieć jednego tylko fenomenu – O co chodzi z tymi dywanami, wiszącymi na ścianie domu każdego szanującego się Wani? Dzięki długiemu i czasochłonnemu śledztwu, podczas którego wyżłopaliśmy hektolitry wódki, znamy już odpowiedź.

Można powiedzieć, że Rosjanie wrócili do pewnej dawnej tradycji, która przywędrowała do Europy z Persji i innych państw Bliskiego Wschodu w XVI wieku. Piękne, misternie utkane dywany były elementem czysto dekoracyjnym i świadczyły o wysokim statusie osoby, która takie dzieło sztuki posiadała. Ściany, podłoga, a nawet sufit sypialni żyjącego w XVII wieku cara Aleksego Romanowa niemalże uginały się pod ciężarem takich perskich rarytasów, a Piotr Wielki założył carską wytwórnię dywanów i gobelinów, które to później trafiały pod strzechy najzamożniejszych, związanych z władzą, arystokratów.


Czy jednak jedynie względy estetyczne zadecydowały o tym, że w sowieckiej Rosji niezwykle popularne stało się przyozdabianie ścian ciasnych mieszkań wielkimi dywanami? Jak się okazuje – niekoniecznie.

Teraz musimy cofnąć się w czasie do momentu historii, w którym to dobry wujek Józef Stalin odwalił kitę. W 1953 roku na czele KC KPZR stanął Nikita Chruszczow. Zanim nowy szef wszystkich szefów przystąpił do konkretnych działań, w swoich wystąpieniach mocno skrytykował stalinowski reżim, zapowiedział czas narodowej odwilży i wprowadzenie do ZSRR prawdziwego, „ludzkiego” komunizmu. Jednym z jego pomysłów było rozwinięcie tzw. psychiatrii represyjnej. W specjalnych szpitalo-więzieniach za pomocą pomysłowych zabiegów i niemniej ciekawych „leków” kurowało się każdego szczególnie upartego wroga klasy rządzącej. Ot, taka alternatywa dla gułagów...


Jednocześnie nowy sekretarz partii postanowił wynagrodzić ciężko pracujący lud. Podwyższył więc pensje oraz emerytury, a także nakazał budowanie domów dla robotników. W 1957 roku, zgodnie z uchwałą partii, zaczęto więc realizować plan rozwoju budownictwa. Chruszczow miał wizję zapewnienia każdemu obywatelowi ZSRR godziwych warunków mieszkalnych przy jak najmniejszym obciążaniu państwowego budżetu. Jednym słowem – ilość kosztem jakości. Jak grzyby po deszczu zaczęły więc powstawać „chruszczowki” - tandetne bloki zbudowane z najsłabszych dostępnych na rynku materiałów.


Budynki wznosiły się na wysokość pięciu pięter, pozbawione były wind (kosztem większej ilości małometrażowych mieszkań), a ich wytrzymałość oceniano na maksimum 30 lat. Te upiorne bloczyska powstawały aż do lat 80. i, o dziwo, rzadko kiedy zawalały się czy wymagały poważniejszych reperacji.
Mimo że najczęściej spotykaną nazwą tego typu budownictwa była „chruszczowka”, to często spotkać się można było z innym określeniem - „lodówka Chruszczowa”. Bynajmniej nie chodziło tu wcale o to, że te wielkie, żelbetowe klocki przypominały swym wyglądem to podstawowe wyposażenie AGD, ale o to, że mieszkańcy radzieckich blokowisk skarżyli się na wyjątkowe zimno.
Trudno się dziwić – budowane w tamtych latach robotnicze budynki posiadały wyjątkowo cienkie ściany, praktycznie pozbawione jakiegokolwiek dodatkowego docieplenia.
Trzeba było sobie jakoś radzić. Szczególnie, kiedy temperatura na dworze spada do -40 stopni Celsjusza. I tak też Rosjanie odkryli, że całkiem nieźle w roli materiału izolacyjnego sprawdza się gruby, wełniany dywan zawieszony na ścianie. Jak się też okazało taki „gobelin” przytwierdzony do tynku miał też zaskakujące właściwości dźwiękoszczelne, co w przypadku cienkich jak wafel ścian miało duże znaczenie (problem Wańki co wieczór tłukącego swoją żonę przestał być szczególnie uciążliwy dla sąsiada).



Czyżby więc wiszące na cienkiej ścianie dzieło wybornego tkacza miało jedynie służyć za efekt desperackich prób odsunięcia od siebie wizji śmierci z wyziębienia? I tym razem - niekoniecznie.
Dywan umieszczony nad łóżkiem Miszy świadczył o tym, że Misza biedakiem na pewno nie był. Otóż średniej jakości dywany produkowane na terenie ZSRR, gdzie średnio zarabiało się 120 rubli na miesiąc, kosztowały nawet i 300 rubli. Tymczasem na znacznie ładniejsze, grubsze i solidniejsze produkty z Wietnamu i Chin pozwolić mógł sobie już chyba tylko ten, który odziedziczył niemałą fortunę po zmarłej babuszce. Za takie „cuda z importu” trzeba było zapłacić nawet i 1500 rubli.



Tak więc odświeżona za czasów Chruszczowa konieczność tego niecodziennego dekorowania murów, przywróciła też ściennemu dywanowi jego pierwotny status.
Przez ostatnie dekady dywan trzymał się świetnie, będąc dla Rosjan powodem do dumy wcale nie mniejszym niż pięciokilogramowy łańcuch nadwyrężający kręgosłup amerykańskiego madafaki. Rodzice zostawiali je w spadku swoim dzieciom, a dobrze sytuowany pan młody jako swój posag wnosił olbrzymi, zdobiony na modę turecką, dywan.
Obecnie, mimo że sieć w dalszym ciągu zalewana jest przez zdjęcia „dywaniar”, które to dostojnie wypinają dupska na tle dywanowych ścian, coraz głośniej mówi się o zmierzchu tej przedziwnej tradycji (znaczy się, Rosjanki nadal eksponują zady, ale już coraz rzadziej na tle dywanów...). Cała nadzieja w rosyjskich hipsterach, którzy (miejmy nadzieję) zadbają o to, aby dywan pozostał w miejscu, dla którego został stworzony, czyli – na ścianie!



Źródło: Tak Bardzo Rosja
16

Oglądany: 296389x | Komentarzy: 37 | Okejek: 697 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało