Wielopak Weekendowy DCCLI
Reszka
·
9 grudnia 2017
68 176
164
Opowiemy wam dzisiaj o przygodzie podczas zwiedzania Nowego Jorku, włamaniu do domu oraz o wizycie w oceanarium... Napis na TIRze:
''Zanim zajedziesz drogę, zauważ, że ten samochód wyszedł zwycięsko z już 10 wypadków drogowych!''
by Peppone * * * * *
Torpeda wracająca jak bumerang, torpeda atakująca znikąd i jeszcze kilka ciekawych przypadków, które zapisały się w historii marynarki wojennej.
Pierwsze torpedy - najzwyklejsze bomby, które można było wystrzelić w linii w-miarę-prostej - powstały w połowie XIX wieku. Od tego czasu wiele się zmieniło - dzisiejsze torpedy mają własny system sterowania. Mogą kierować się same, posługując się sonarami, albo też mogą być kontrolowane zdalnie przez operatora na łodzi podwodnej.
Działanie większości torped polega na wbiciu się w przynależność przeciwnika i wybuchu - w wodzie i na wodzie to zwykle w zupełności wystarczająco. Ale nie wszystkie torpedy działają na takiej zasadzie. Część eksploduje w chwili znalezienia się POD okrętem. Powstała w efekcie bańka gazu jest wystarczająco silna, by wyrzucić okręt w powietrze! Powrót też jest bolesny - zwykle kończy się złamaniem okrętu wpół i zatonięciem.
Posługiwanie się torpedami jest jednak dość ryzykowne - przede wszystkim dlatego, że bardzo trudno je właściwie przetestować. Mimo starań, działanie torped weryfikuje się w sztucznych warunkach, bardzo odległych od bojowej rzeczywistości. W efekcie całkiem sporo torped wyprodukowanych przez ostatnie kilkadziesiąt lat okazało się - w najlepszym razie dosłownym - niewypałem.
Podczas II wojny światowej Japończycy opracowali „załogowe torpedy”, hołdując tym samym swojemu zamiłowaniu do odbierania życia własnym żołnierzom. Były to torpedy z dołączonym „przedziałem” dla pilota, który to przedział można było odłączyć przed uderzeniem w cel... tyle że nikt nie chciał z tej opcji skorzystać. Wkrótce więc z niej zrezygnowano, zastępując ją bardziej pożądanymi.
30% szans, że torpeda w ogóle odpali? To kiepski scenariusz, z którym Amerykanie musieli zmagać się w latach 1941-43. Doszło nawet do tego, że kapitanowie w ogóle zaprzestali wykorzystywania torped do czasu aż inżynierom uda się rozwiązać problemy. Tymczasem Japończycy strzelali sobie w najlepsze - ale i na nich przyszedł czas. Fabryka, która wyprodukowała torpedy, którymi zaatakowano Pearl Harbor, została zniszczona przez bombę zrzuconą na Nagasaki.
Problem z amerykańskimi torpedami był znacznie poważniejszy niż tylko ryzyko nieuruchomienia. W pozostałych przypadkach torpedy albo chybiały celu (przelatując o kilka metrów zbyt nisko), albo eksplodowały przedwcześnie, albo - w najgorszym dla Amerykanów przypadku - były nawet w stanie zawrócić niczym bumerang i zaatakować okręt, z którego zostały wysłane.
Technologia nie starzeje się tak szybko jak można by sądzić. W 1982 roku podczas bitwy o Falklandy Brytyjczycy zatopili argentyński statek ARA General Belgrano. Zrobili to przy użyciu najbardziej prymitywnego rodzaju torped - zaprojektowanym dobre dziesięć lat przed wybuchem II wojny światowej. Statek zatonął, a wraz z nim zginęło ponad 320 marynarzy - około połowa ogólnej liczby ofiar wojny po stronie Argentyny.
Długa lanca, jak nazywano torpedę wz. 93, nie była tylko kolejną z broni używanych przez Japończyków podczas II wojny światowej. Była rewolucją - jej zasięg był co najmniej dwukrotnie większy (a w sprzyjających warunkach nawet 8-krotnie) niż zasięg najlepszych torped przeciwników. Przez długi czas Amerykanie nie byli w stanie nawet zorientować się, skąd nadciągnął pocisk - wedle przyjętych przez nich założeń (na podstawie zasięgu ich własnych rakiet) musiał przybyć dosłownie znikąd
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą