Adam Milewski był audytorem w jednej z największych kopalni węgla koksowego w Europie. Z całą stanowczością tropił wszystkie nadużycia i nieprawidłowości. Był kimś w rodzaju policjanta, który z imienia i nazwiska miał wskazywać winnych nadużyć. Wydawało mu się, że robi to dla swoich kolegów górników i firmy, której poświęcił całe swoje zawodowe życie.
Dziś sam musi walczyć o swoje dobre imię po tym, jak w obstawie dwóch ochroniarzy został wyprowadzony z siedziby państwowej spółki. Jego zdaniem to zemsta za audyty i raporty, które przygotował, a które to godziły w interesy wielu wpływowych osób, w tym w przedstawicieli związków zawodowych.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą